piątek, 15 lipca 2016

Rozdział I

Niedziela 31 sierpnia 2016 roku
Obudził się z potwornym kacem, żałując każdego wychylonego wczoraj kieliszka. Niewiele pamiętał z wczorajszej nocy, ale zabawa musiała być przednia skoro dziś czuł się jakby przejechał po nim tir z naczepą. Pomimo tępego bólu z tyłu głowy próbował podnieść, opierając się się na łokciach. Szybko został jednak opadł znokautowany na miękką poduszkę. Bolały go wszystkie mięśnie, a w gardle miał taką gulą, że z trudem przełykał ślinę. Wiele by oddał w tym momencie za szklankę wody. Skoro sam nie mógł wstać to może jego towarzyszka była by tak miła? Już chciał klepnąć leżącą obok niego nagą blondynkę w tyłek, jednak zawahał się i odpuścił. Kobiety po seksie bywały upierdliwe i lepiej było ich nie denerwować. Tym bardziej, że Mario Goetze nie miał ochoty tłumaczyć kolejnej naiwnej panience, że nie będzie ojcem jej dzieci i nie poprosi jej o rękę. Dostała już od niego wszystko na co zasłużyła. 
Pomocnik podjął kolejną próbę wstania na własne nogi i tym razem zwyciężył. Stojąc zakołysał się lekko i podparł ciało na ścianie, wzdrygając się lekko na o zgrozo, różowy kolor, którym był otoczony. Spojrzał jeszcze raz na Jessice albo Jennifer, czy jak jej tam było. Jak można mieszkać w różowym pokoju? Nie miał pojęcia i wolał nie myśleć o osobowości jaką musi mieć ta dziewczyna.
Niemiec zebrał swoje ciuchy w pośpiechu, plącząc się pomiędzy walającymi się na podłodze butelkami i wciągnął je niezdarnie na ciało, powodując spory hałas. Chwilę zajęło mu jeszcze znalezienie telefonu. W końcu wyciągnął go spod łózka, cokolwiek on tam robił. Sprawdził godzinę na wyświetlaczu. 7:48. Była niedziela i normalnie o tej porze powinien jeszcze spać, tym bardziej po takiej nocy. Wolał jednak jak najszybciej opuścić to miejsce. Upewniwszy się, że dziewczyna śpi zamknął za sobą drzwi i pomaszerował do jej kuchni. Wypił pół butelki wody. Czując wreszcie ulgę i otrzeźwienie opuścił mieszkanie przy Hossenstrasse. Miał zamiar pojechać do domu, wziąć zimny prysznic i zrzucić z siebie ciuchy wciąż cuchnące tanimi perfumami jego nocnej partnerki.
Chłód uderzył go w twarz po wyjściu z kamienicy, przynosząc orzeźwienie ciała i umysłu. W powietrzu wciąż czuć było nocną burzę, a dokoła widać było jej skutki. Przeskakując pomiędzy sporymi kałużami na chodniku i gdzieniegdzie leżącymi gałęziami z pobliskich drzew dopadł do swojego porsche. W nocy mógł być pijany, ale pamiętał jak przyjechał tu nim z dziewczyną i próbował prosto zaparkować. Nie udało się. Auto stało krzywo, zajmując 2 miejsca parkingowe. Na szczęście mieszkańcy domu spali, ulica była pusta i nigdzie nie kręcił się patrol miejski
Mario otworzył drzwiczki i zanurzył się w fotelu, wdychając zapach skóry i nowości. Czarne LX, robione na zamówienie w monachijskiej fabryce, było jego ulubionym samochodem, wprost kochał to auto. Pomruk jakie wydawał przy zapalaniu prawie 500 konny diesel, miarowe tętnienie silnika i moc jaką kryło to cacko pod maską, sprawiało, że aż chciało się docisnąć pedał gazu do końca, co zresztą często robił. Przekręcając kluczyk w stacyjce piłkarz zawahał się przez chwilę. W nocy spory wypił i wciąż odczuwał tego skutki, ale przecież nie był już pijany Czy warto ryzykować? W końcu odpalił samochód. Przecież nic nie może się stać.


***
12 godzin wcześniej
Klub P1 wypełniony był po brzegi tak, że nowi klienci, dopiero co przekraczający próg luksusowego lokalu, mieli spory problem ze znalezieniem sobie wolnego miejsca. Mario Goetze nie musiał przejmować się tak przyziemnymi sprawami. Kierownik sali Markus był jego dobrym znajomym, zawsze wpuszczał go tylnymi drzwiami i załatwiał wolną lożę. W takich chwilach piłkarz naprawdę cieszył się swoją popularnością, choć nie zawsze tak było. Sława była błogosławieństwem i jednocześnie przekleństwem. Wielkie pieniądze jakie z niej czerpał były jednak odpowiednią nagrodą za codzienne cierpienia, powodowane ciągłymi prośbami o autograf, a trzeba powiedzieć, że fani ostatnio stali się bardziej nachalni. Każdy chciał mieć podpis i zdjęcie słynnego piłkarza i nikogo specjalnie nie obchodziło czy on akurat ma na to ochotę. Na szczęście dzisiaj miał względny spokój.
Markus znalazł mu stolik na piętrze w samym rogu sali. Jego miejsce było idealne. Słabo oświetlone, nie zwracające niczyjej uwagi, a jednocześnie dające mu widok praktycznie całej sali. Mógł wyszukać kolejną „ofiarę” bez obaw, że ktoś go rozpozna i rzuci się do niego z prośbą o autograf.
Markus osobiście przyjął od niego zamówienie. Minęła go jakaś śliczna kelnerka z tacą, dając mu fantastyczny widok na jej zgrany tyłeczek. Przez chwilę przeszła mu nawet przez głowę że to z nią mógłby spędzić noc. Niestety obiecał kiedyś przyjacielowi, że nie będzie podrywał jego pracownic.
O wilku mowa- pomyślał, gdy wysoki młody człowiek przyniósł jego drinka. Postawił go na stoliku i patrzył na niego wyczekująco. Mario nie miał wielkiej ochoty na rozmowę. W zasadzie chciał szybko znaleźć chętną dziewczynę i się z nią zmyć.
- Mów- rzucił w końcu, gdy Markus odchrząknął chyba po raz trzeci i najwyraźniej nie miał zamiaru dać mu w spokoju pić.
Chłopak w okamgnieniu znalazł się na skórzanej sofie obok Mario.
-Właściwie to chciałem tylko o coś pytać. Wiesz, że masz we mnie przyjaciela prawda?
- Jasne- Mario uśmiechnął się i klepnął go przyjaźnie po ramieniu.-Ale chyba nie o to chciałeś pytać?
- Taa.. no więc e.. czy ty wiesz co robisz? To znaczy dziś był mecz.. no i ten chyba powinieneś być teraz na na bankiecie- wydusił wreszcie z siebie Schwarz.
- Masz rację powinienem- Mario przytaknął mu i skrzywił się czując w ustach cierpki smak wódki- Mocny ten drink. Chyba nie Laura go robiła?- zapytał. Laura, długonoga brunetka należała do jego ulubionych barmanek.
- Nie zmieniaj tematu- Markus nie dał się zbić z tropu. On po prostu martwił się o przyjaciela. Bayern po meczu o Superpuchar zorganizował małe party i obecność na nim była obowiązkowa. Martwił się o Goetze, bo zarząd klubu, sztab szkoleniowy i koledzy na pewno nie będą szczęśliwi gdy okaże się, że Goetze po porażce z odwiecznym rywalem, Borussią wybrał się do nocnego klubu i dobrze się bawił tym bardziej, że sam w tym meczu za dobrze nie zagrał.- Dlaczego nie jesteś na tym pieprzonym bankiecie? Możesz to wytłumaczyć?
Mario uniósł brwi i zmarszczył czoło. To nie był dobry znak, zdenerwował się, ale nic nie odpowiedział. Nie musiał i nie chciał się tłumaczyć. Nikomu.
- Nie strzelony karny każdemu może się zdarzyć. Nie masz się czym…
-Dość- Mario wstał tak gwałtownie, że szklany stolik zachwiał się w posadzie- Nie masz prawa wtrącać się w moje sprawa, jasne? Przyjaźnimy się, ale to nie znaczy, że możesz mnie pouczać!- powiedział dużo głośniejszym tonem niże powinien tak że kilku klientów zwróciło na nich spojrzenia. Mario nie zwracając na nich uwagi ruszył do baru. Pieprzyć Bayern, pieprzyć Markusa- pomyślał. Nareszcie wypatrzył swoją „ofiarę”. 


***
Żółty golf wlókł się ulicą Leopoldstrasse, wywołując irytację kierowców jadących za nim. Mia Baumann zapadła się głębiej w niezbyt wygodny fotel i zacisnęła mocniej donie na kierownicy. Najchętniej zapadła by się jeszcze głębiej tak by nie było jej widać zza kierownicy, najlepiej podziemie. Dziewczyna próbowała skupić się na jeździe, ale nie było to łatwe, gdy jechało się wśród fanfar klaksonów, a przejeżdżający obok uczestnicy ruchu drogowego pokazywali w kierunku Alfreda niezbyt przyjemne gesty.
Alfred, jak nazywała swojego wysłużonego, prawie 18-letniego golfa nie był tego dnia w najlepszej kondycji. Mię martwiło rzężenie silnika, ale jeszcze bardziej czarny dym wydobywający się z rury wydechowej.
- Cholera- zaklęła pod nosem, ściszając radio- Mogłam poprosić Holgera by zajrzał ci pod maskę mały- czule poklepała czarną deską rozdzielczą – Mam nadzieję, że jednak dowieziesz mnie do domu.
Dom. Choć jej rodziny dom mieścił się niegdyś prawie 50 km od Monachium to od 2 miesięcy nazywała tak ogromną willę położoną nad jeziorem Teegesen. Apartament należał do jej najlepszych przyjaciół, rodzeństwa Badstuber. Gdy pół roku temu serce jej taty nie wytrzymało plajty rodzinnej restauracji natychmiast zaprosili ją do siebie. W Memmingen nie trzymało jej nic oprócz ojca. Gdy bank zajął dom ródzicó, przeprowadzka do stolicy Bawarii stała się jej jedynym wyjściem. Dziadkowie od strony matki mieszkali bowiem w Dachau i mieli sami problemy finansowe, a dziadek Baumann zajmował niewielkie komunalne mieszkanko w Hamburgu, więc nie mogła zwalić się na głowę żadnemu z nich. Szybko podjęła i na zawsze pożegnała Memmingen, zostawiając po sobie wspomnienia, te dobre i te złe. Tam przeżyła swoje dzieciństwo, spędzone na wspólnych zabawach z Badstuberami, tam też poznała swoją pierwszą miłość, Erika i tam też pożeganała oboje rodziców. Jej matka Therese zmarła kilka lat tamu, przegrywając nierówną walkę z rakiem i pozostawiając po sobie wielką pustkę w sercach Mii i jej taty, której nigdy nie byli w stanie zapełnić. Na wspomnienie rodziców jak zwykle poczuła łzy pod powiekami, ale szybko je powstrzymała. Nie płakała od dnia pogrzebu i nie zamierzała robić tego również teraz. Zamiast tego podgłośniła radio by nie słyszeć Alfreda i wcisnęła mocniej pedał gazu. Miała nadzieję, że samochód przyspieszy choć trochę. Po chwili usłyszał jednak dziwny stukot, który rozlegał się w kabinie pomimo rozgłoszonego radia.


***
- Więc, mówisz że są wściekli, tak?
- Jak cholera. Co ty sobie do cholery myślałeś Mario? Że puszczą ci to płazem? Wiesz, właściwie opuszczenie tego pierdolonego bankietu pewnie by ci darowali, ale ta zabawa w klubie i rozbijanie się po ulicy w stanie nietrzeźwym to już przegięcie- Hans wyrzucił z siebie wszystko jak karabin maszynowy. Mario oczyma wyobraźni widział jak Fisher przeczesuje ręką swoje rzedziejące włosy i luzuje krawat. Goetze słuchał go w zasadzie tylko jednym uchem. Nie miał ochoty słuchać jego wykładów, jednak kiedy zobaczył w telefonie 10 nieodebranych połączeń swojego agenta, wolał sam do niego zadzwonić- Najgorsze jest to, że wszystko jest w gazetach albo krąży po internecie. 
-Wiem, wiem- wymruczał, skręcając delikatnie kierownicę swojego porsche. Jechał, a raczej pełzał za jakimś złomem. Miał nadzieję, że golf skręci w ulicę, którą właśnie mijali, jednak najwyraźniej miał podobny cel podróży i kierował się w głąb Leopoldstrasse.
- Wiesz?!Ha, no to szkoda, że w nocy nie wiedziałeś. Mario przecież wiesz, że masz na pieńku z zarządem?- spytał łagodniejszym tonem 50-letni mężczyzna.
Wiedział, doskonale wiedział, bo wciąż mu o tym przypominał. Kiedy 2 lata temu przenosił się do Bayernu Monachium wydawało mu się, że złapał Pana Boga za bogi. Był wtedy na piłkarskim szczycie. Kibice i eksperci na całym świecie uznawali go za jedną z największych młodych gwiazd i za jednego z najbardziej przyszłościowych zawodników. Mistrz Niemiec nie zastanawiał się długo i wyłożył za niego prawie 40 milionów. Mario również się nie wahał i związał się z Bawarczykami 4-letnim kontraktem, gwarantującym mu jedną z najwyższych pensji w zespole. Wtedy wszystko było takie proste. Miał zostać legendą Bayernu i jednym z najlepszych piłkarzy, tymczasem wszystko poszło nie tak jak powinno. Już na początku przygody w Monachium doznał poważnej kontuzji, która eliminowała go z gry na prawie 3 miesiące. Gdy już wrócił na boisko okazało się, że trener Guardiola nie widzi dla niego miejsca w pierwszej jedenastce. I tak Mario spędził swój pierwszy rok w Bayernie na ławce rezerwowych. Nie poddał się jednak i walczył dalej, ale 2 sezon wcale nie był lepszy. Przypałętała się kolejna kontuzja mięśni. W gabinetach lekarskich spędził w sumie ponad miesiąc, a kiedy wrócił znów posadzono go na ławce. Wszystko to wpędzało go we frustrację i konflikty z trenerem i członkami zarządu, którzy wciąż go krytykowali za postawę na boisku jak i poza nim. Twierdzili, że jest za gruby, za wolny i że się nie stara. Wpierali go w zasadzie tylko kibice i koledzy z drużyny. Jego najlepszy przyjaciel, Bastian Schweinsteiger powtarzał mu, żeby ciężko pracował. Mówił, że to przyniesie efekty, ale gówno prawda. Mario nie wierzył już, że w Monachium los się do niego uśmiechnie dlatego postanowił już, że ten sezon będzie jego ostatnim w barwach mistrza Niemiec i poprosił Hansa by rozglądał się za nowym klubem.
- Jak mnie ukarzą tym razem?- zapytał w końcu piłkarz
- Na pewno dostaniesz potężny mandat od policji. A szefowie klubu wciąż się zastanawiają, muszą to przemyśleć. W najlepszym wypadku dostaniesz tylko karę finansową, w najgorszym mogą nawet zesłać cię do rezerw i zakażą kontaktów z mediami. W każdym bądź razie będziesz musiał ich przeprosić.
Mario zamyślił się przez chwilę. Bayern nigdy nie stosował innych kar oprócz finansowych i tym razem pewnie znów tak będzie.
- Ale załatwisz to prawda?
- Postaram się, ale mówię ci Mario byli naprawdę wkurzeni, uważają, że szarpiesz wizerunek klubu.
Mario prychnął.
- Muszę już kończyć Hans, jadę samochodem- powiedział pomocnik przyglądając się jakiejś parze z dzieckiem. Dziewczynka stała pod lodziarnią i tupała małą nóżką, a rodzice ciągnęli ją w swoją stronę.
Hans westchnął.
-Mówiłem ci tyle razy, żebyś nie jeździł rozmawiając przez telefon. W dodatku pewnie nie do końca wytrzeźwiałeś. Cholera Mario ty naprawdę dam prosisz się o kłopoty
Mario nie zdążył już odpowiedzieć. Jadący przed nim gruchot wypuścił z rury kłąb dymu i wydał ostatnie tchnienie. Goetze wypuścił smartfona z ręki i wcisnął pedał hamulca do dechy. Próbował uchronić się przed zderzeniem jednak tył golfa zbliżał się błyskawicznie i porsche zatrzymało się jakieś 2 centymetry za późno i delikatnie uderzyło w żółtego volkswagena.
- Cholera jasna- zaklął pod nosem i wysiadł z auta. Szybko rzucił okiem na swoje straty. Wyglądało na to, że jego porsche jest całe, tylko przedni reflektor był w delikatnie wgnieciony i zarysowany.
Gorzej było z golfem. Obie lampy byłe zbite, zderzak prawie odpadł, a na szybie widniała pokaźnych rozmiarów rysa. I bardzo dobrze- pomyślał- Taki gruchot w ogóle nie powinien jeździć po drogach. Mario kopnął w jego oponę z całej siły, także jego zderzak odleciał z łoskotem. W tym samym momencie usłyszał szczęk zamykanych drzwi. Był ciekaw co za łamaga jechała tym czymś. Spojrzał w tamtą stronę i zaniemówił. Przed nim stała kelnerka z klubu, ta sama która upokorzyła go w nocy. Ona też go rozpoznała. Dlatego po chwili z ust obojga wydobyło się jedynie głośne:

-To ty?!

3 komentarze:

  1. widząc Pączka, Holgera i Bastiana rzewnie zapłakałam, a mi się przypomniała moja historia z pierwszą dwójką, eh :| w dodatku ta sytuacja z Goetze powoduje napady załamania nerwowego, ale ostatecznie weszłam i naprawdę nie żałuję!
    Pączuś, nieładnie tak żyć i wykorzystywać każdą napotkaną panienkę :| jeny, czytam i nie mogę z niego, on jest za słodki na erotomana i alkoholika XDD
    Mario! tylko nie takie słownictwo o najlepszym klubie świata ;|
    zejdź do rezerw, pls XDDDD regionalna Cię potrzebuje!! *odezwałą się fanatyczka FCBII :| *
    o nie, skisłam XDDDD to Mia pracuje jako kelnerka w klubie, gdzie się wozi Mario? omg, co to będzie, jak napotka ją u Holgera XDDD
    czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam cię serdecznie :)
      Mnie też martwi sytuacja z Mario, niestety, ale wszystko wskazuje na to, że pożegna sie z Monachium :(
      Za słodki? Dla mnie zawsze Goetze pasował na takiego dupka, zresztą słodcy mają najwięcej za uszami :D

      Usuń
  2. Dobrze, że tu trafiłam ;)
    Interesująco zaczyna się ta historia. Podoba mi się jaki jest tu (pewnie tylko na razie) Mario. Chłopak, którego przerosła kariera i pogubił się we własnych działaniach. Miejmy nadzieję, że pójdzie po rozum do głowy i weźmie się garść. Chociaż muszę przyznać, że bardzo miło się czyta te jego "zepsute" oblicze :D
    Coś mi się wydaje, że Mia bedzie dla niego przeszkodą i z pewnością nie ulegnie jego urokowi :D Miło będzie poczytać o jego staraniach ;)
    Jeśli to nie problem to dawaj znać o nowościach, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń