środa, 20 lipca 2016

Rozdział II

  Są w życiu takie chwile kiedy człowiek nie ma pojęcia co powiedzieć i jak się zachować. Mia Baumann stała jak sparaliżowana wpatrując się w Dupka z klubu jak zaczęła nazywać go w myślach, czując w głowie niepokojącą pustkę. W pierwszej chwili chciała po prostu na niego nawrzeszczeć, wyżyć się na nim za to, że uszkodził jej samochód, a może bardziej za to jak zachował się w nocy?
W klubie rysy jego twarzy były ledwie widoczne, teraz w świetle dnia miała okazję mu się przyjrzeć. Był ciemnym blondynem przewyższającym ją ledwie o kilka centymetrów, z pucołowatą twarzą. Sprawiałby pewnie wrażenie przyjaznego chłopaka z sąsiedztwa, gdyby nie arogancki uśmiech nieschodzący z jego oblicza. W każdym bądź razie w czarnej koszuli i luźno narzuconej na ramiona szarej marynarce, wyglądał jak jakiś model z magazynu dla kobiet i z pewnością miał powodzenie u dziewczyn co tłumaczyło jego pewne siebie zachowanie w klubie. Ale Mia Baumann nie należała do tego typu kobiet, którym ktoś tak płytki może zawrócić w głowie i gdy w nocy chłopak zaczepił ją przy barze, gdzie odbierała napoje i jedzenie dla klientów próbowała go spławić. Nie miała bowiem zbyt dobrych doświadczeń z chłopakami, kto raz się sparzył zawsze już był ostrożny. Nie ufała wyperfumowanym lalusiom w drogich ciuchach, prawdopodobnie o wartości jej miesięcznej pensji. Dupek nie zrozumiał jednak jej aluzji, ale po prostu chciał zrobić jej na złość i bezczelnie gapił się w na jej piersi opięte w jej służbowej białej koszuli.
Kiedy obsłużyła wszystkie stoliki w swoim rewirze i wróciła z nowymi zamówieniami, on wciąż na nią czekał. Nonszalancko oparty o bar z tym samym kpiącym uśmieszkiem, który aż chciało się zetrzeć z jego buźki. Powiedział, że podoba mu się, że gra niedostępną i że udaje że go nie zna. Co za głupota! A niby skąd miała go znać?
Przyglądając mu się teraz po kilku godzinach wciąż nie wiedziała o co mu chodziło. Czy naprawdę powinna go znać? Musiał być sławny skoro tak mówił, ale czy to cokolwiek zmieniało? Dla niej był tylko bogatym, rozpuszczonym gnojkiem, który uważa, że wszystkie kobiety powinny jeść mu z ręki.
Być może chłopak nie dostałby od niej w twarz i nie zmarnowała by na niego drinka, gdyby nie fakt, że po prawie godzinie łażenia za nią i nagabywania jej bezczelnie klepnął ją w tyłek. Powiedział wtedy: „Gra skończona, nie graj już takiej cnotki”.
A nawet się nie przedstawił, choć od niej wydębił imię.
-Kretyn-mruknęła pod nosem, nie zdając sobie sprawy, że wypowiedziała słowo na głos.
Dupek najwyraźniej usłyszał, bo burknął coś i poruszył się niespokojnie na masce porsche, poprawiając markowe okulary przeciwsłoneczne, przysłaniające jego oczy.
Oba samochody stały pod hotelem „Eden”, golf został tam zepchnięty przez uprzejmych turystów z Włoch i kompletnie nie pasował do luksusowego budynku. Porsche zostało zaparkowane przed nim i ze swoją błyszczącą czarną karoserią było tam jak najbardziej pasującym elementem, kontrastującym tylko z żółtym volkswagenem. Były jak zderzenie dwóch światów, jak ogień i woda. Zupełnie jak ich właściciele, którzy czekali w ciszy na przyjazd policji. Początkowo Mario chciał się jakoś dogadać, a z tą dziewczyną nie dało się normalnie porozmawiać, bo co chwila sztyletowała go wzrokiem. Dał sobie, więc spokój, choć bał się ewentualnego badania alkomatem. Alkohol prawdopodobnie w jakichś niewielkich ilościach wciąż krążył w jego żyłach, a on nie potrzebował kolejnych kłopotów. Zaproponował nawet, że pokryje koszty naprawy auta Mii, bo jak dobrze pamiętał tak miała na imię. Ta jednak uparła się na policję, jak podejrzewał z czystej złośliwości wiedząc ile wypił w nocy.
Po jakichś 10 minutach minutach ujrzeli zielony wóz, z którego wysiadło dwóch młodych policjantów. Według Mii zachowywali się bardzo dziwnie. Przedstawili się im obojgu, wysłuchali wersji dwóch zdarzeń, sprawdzili ich dokument, a potem wdali się w dziwną pogawendkę z Dupkiem na temat miejscowej drużyny piłkarskiej. Na nią przestali zwracać uwagę, więc w końcu im przerwała. Niestety młodzi aspiranci nie pomogli im w żaden sposób, stwierdzając winę połowiczną i prosząc by wyjaśnili to między sobą, po czym zasalutowali i zostawili ich z nierozwiązanym problemem.
Dupek patrzył na nią wyczekująco, gdy dzwoniła po pomoc drogową
- Jak to najwcześniej za 2 godzin?! Wiem, że jest niedziela, ale… Rozumiem. W takim razie czekam pod hotelem Eden przy Leopoldstrasse. Dziękuje- wcisnęła czerwoną słuchawkę na ekranie i schowała telefon do kieszeni wytartych jeansów, odwracając się w stronę Dupka
- Jakieś problemy?
- Przecież słyszałeś- warknęła i oparła się o swój samochód.
- Mógłbym ci pomóc, gdybyś trochę milsza. Mam w samochodzie linę.
- I co? Powiesisz się na niej?
Dupek parsknął śmiechem i zdjął z nosa okulary. Dopiero teraz zauważyła cienie pod brązowymi oczami. Zdawało się, że nie tylko ona była zmęczona, z tym, że ona po ciężkiej pracy, a on po nocnej zabawie.
- Mógłbym odholować cię do domu.
Dziwne po tym wszystkim naprawdę chciał jej pomóc. Przyjrzała mu się uważnie, nic wskazywało na to, żeby coś kominował.
- I tak musimy cię dogadać w sprawie stłuczki- zasugerował- A tak w ogóle to chyba nie było okazji… Jestem Mario..Mario Goetze- dodał po chwili, uznając, że nie ma obaw, że skojarzy jego nazwisko.
Przez chwilę patrzyła na jego wypielęgnowaną dłoń, by w końcu ją uścisnąć. Była duża i ciepła, przyjemna w dotyku.
- Mia Baumann, ale to już wiesz.
- W zasadzie nie byłem pewien czy mnie nie oszukałaś- Mario Goetze uśmiechnął się i puścił jej oczko- To co? Podczepiamy i jedziemy?
Mia zastanowiła się jeszcze przez chwile. Nie było sensu czekać 2 godziny na przyjazd lawety. W końcu skinęła głową, i podała mu adres. Mario nie wiedzieć czemu zmieszał się i jeszcze 2 razy pytał ją o cel podróży, ale nie zwróciła na to większej uwagi. Pewnie jako fan piłki nożnej wiedział, że mieszka tam piłkarz Bayernu.
Na miejscu byli po 15 minutach. Mia musiała przyznać w duchu, że porsche Mario jechało znacznie szybciej niż Alfred i cieszyła się z tego. Chciała jak najszybciej załatwić sprawę z Mario, znaleźć się w łóżku i odespać swoją zmianę w klubie, zapomnieć o całym zdarzeniu i o przystojnym szatynie, którego nigdy więcej pewnie nie spotka.

***

Zaparkował na wyłożonym kostką podjeździe pod willą Badstubera. Znał każdy kąt w domu Holgera i Emmy, trafił by tu z zamkniętymi oczyma, tym bardziej, że sam mieszkał dokładnie kilometr dalej. Na szczęście pod domem było pusto. Po chwili przypomniał sobie, że rodzeństwo pojechało odwiedzić swoich rodziców w Meminngen. Bardzo dobrze- pomyślał. Uznał, że na razie nie ma sensu zdradzać się z tym, że jest przyjacielem właścicieli posiadłości. W zasadzie dobrze się bawił udając idiotę. Nie mógł się odczekać momentu kiedy ta dziewczyna zorientuje się kogo obraziła i jak będzie go za to przepraszać. Miał nawet kilka ciekawych pomysłów na te przeprosiny...
Opuścił pojazd chcąc usłużnie otworzyć drzwi Mii. Kiedy chciał potrafił być gentlemenem, jednak dziewczyna tak jak przypuszczał uprzedziła go i posłała mu gniewne spojrzenie. Bawiła go niezmiernie ta sytuacja. Dziewczyna była prawdziwą zagwostką i wyzwaniem, a Mario Goetze naprawdę lubił wyzwania w piłce i w życiu. Dlatego gdy ktoś rzucał mu rękawicę nie było mowy by jej nie podniósł. Większość kobiet rzucała mu się na szyję i pchała się do jego łóżka, ta na pewno do nich nie należała, a świadczył o tym chociażby czerwony ślad na jego prawym policzku i wciąż lepiące się włosy od Krwawej Mary.
Piłkarz z zafascynowaniem obserwował jak Mia poprawia swoje długie, gęste włosy. W tym momencie była jeszcze bardziej seksowna, tak że chciałby przygniąć ją do siebie i...
Nagle zdał sobie sprawę, że dziewczyna porusza wargami, jednak sens jej słów do niego nie dotarł.
- Co takiego?
- Mówię, żeby każde z nas przesłało kosztorysy napraw swoich aut, dodamy te sumy i podzielimy się kosztami po połowie. Chyba, że masz inny pomysł?
- Mia- zaczął - nie ma problemu, żebym pokrył całość kosztów. To była w zasadzie moja wina, gdybym się nie zagapił...
Przerwała mu stanowczo.
- Nie ma takiej potrzeby. Zapłacę swoją część.
Wzruszył ramionami. Lubił stawiać na swoim, miał jednak dość kłótni jak na jeden dzień. Zdawało się zresztą, że dziewczyna była zbyt dumna by pozwolić mu zapłacić. 
Zgodę przypieczętowali wymieniając się numerami telefonów. Mario pożegnał się i miał już zamiar wsiąść do samochodu, gdy poczuł jej rękę na ramieniu. Była tak blisko, że mógł policzyć plamki na jej jasnych tęczówkach i piegi na zgrabnym nosie. Owinął go jej fiołkowy zapach, mógł by ją teraz pocałować, ale kto wie gdzie tym razem by go uderzyła.
- Chciałam ci tylko... tylko- nie mogła się wysłowić- Chciałam ci tylko podziękować- wydusiła wreszcie z siebie. Mario skwitował jej wysiłek uśmiechem i skinął jej głową na pożegnanie, po czym zasiadł za kierownicą swojego porsche. Widział, że dziewczynę wiele kosztowały te słowa, nie lubiła go i nie ukrywała tego. Mimo wszystko starała się potraktować go z szacunkiem. Pewnie myślała, że już nigdy go nie spotka. Jaka szkoda- pomyślał- że nie ma pojęcia jak często będzie go teraz widywać. Z pod domu Holgera odjechał z wielkim bananem na twarzy i mocnym postanowieniem: Mia Baumann będzie jego, choćby nie wiem co... 

***
Siedziała w ciszy, gdyż Emma z Holgerem wciąż nie wrócili z Memmingenem. Spojrzała na wielki ozdobny zegar z kukułką nad wejściem do salonu. Było za pięć 10:00, już dawno powinna odsypiać pracę i choć oczy jej się kleiły to wiedziała, że i tak nie zaśnie. Mario Goetze odjechał ponad pół godziny temu, a ona wciąż nie mogła pozbyć się go z myśli.
- Przeklęty dupek- wymamrotała sama do siebie i podciągnęła kolana pod brodę, opierając się na sofie. Skórzane obicie przyjemnie chłodziło ciało w ostatni i wyjątkowo upalny dzień sierpnia. Gdyby tylko jej głowę można było tak samo ochłodzić- pomyślała. Chciałaby wymazać z pamięci spojrzenie jakim obdarzał ją Goetze, było przenikliwe i... gorące zbyt gorące. Nikt w jej 20-letnim życiu tak na nią nie patrzył, nawet Erik.
Stop-powiedziała sobie w myślach- przestań myśleć o tym dupku. Nigdy więcej go nie zobaczysz.
 A jednak nie przestała i gdy w końcu odpłynęła w krainę Morfeusza śnił jej się pewien ciemny blondyn o brązowych tęczówkach.


***
Pod swój dom podjechał z piskiem opon zawiadamiając przy okazji o powrocie wszystkich sąsiadów. Miał gdzieś co sobie pomyślą, po prostu jak najszybciej chciał przytulić swoją ciężką głowę do poduszki. Mina szybko mu zrzedła, gdy parkował obok audi a8. Jego ojciec nie mógł wybrać sobie gorszej pory na odwiedziny. Wściekły trzasnął drzwiczkami porsche i skierował się na porośniętą bluszczem werandę. Pnącza stanowiły niesamowity kontrast z zachodnią przeszkloną częścią willi. Lubił ten dom. Zaprojektowany przez światowej sławy architekta budynek był jego dumą. Mieścił się zaledwie 100 metrów od wielkiego jeziora i niewiele dalej od lasu, zapewniającego zawsze świeże powietrze. Dokoła roztaczał się zadbany ogród, o który dbał wynajęty ogrodnik. Całość dopełniała małą ekstrawagancja, fontanna z tyłu budynku i wiata z dużym grillem. Jednak największym plusem było to, że w pobliżu mieszkało wielu innych piłkarzy FCB, chociażby Philipp Lahm, Basti Schweinsteiger czy Holger Badstuber. Zawsze było do kogo wpaść na kawę, coś mocniejszego albo rozegrać mały turniej w Fifę. Dzięki temu nigdy nie czuł nudy.
Ojciec siedział na huśtawce na werandzie. Widzieli się pierwszy raz od 2 miesięcy kiedy pokłócili się na temat Caroline, jego młodszej o 20 lat kochanki, która próbowała uwieść Mario. Była jednak jedyną kobietą spoza rodziny, której nie dotknął by za żadne skarby. Teraz miał okazję przyjrzeć się seniorowi. Prawie 50-letni zadbany mężczyzna w zawsze eleganckim ubraniu, nie był już w stanie ukryć postępującego wieku. Jasne włosy znów mu się przerzedziły i przybyło w nich siwych nitek, a na twarzy pojawiły się kolejne zmarszczki. Tylko oczy miał te same, jasne i bystre. Wyglądał na zmęczonego i chyba trochę schudł przez ostatni czas. Z bliska piłkarz dostrzegł jego zachmurzony wyraz twarzy i zmarszczone czoło. Mario podejrzewał, że przeczytał o nim w dzisiejszych gazetach i przyjechał zrobić mu awanturę.Bardzo miło z jego strony.
- Cześć- piłkarz rzucił zdawkowe powitanie- Dawno tu jesteś?- zaczął męczyć się z kluczem w drzwiach. Znów zapomniał wezwać ślusarza by wymienił zamek
- Nie, tylko marne 2 godziny. Wiesz- wstał i wszedł do środka, gdy jego syn w końcu otworzył- głupi myślałem, że w niedzielny poranek zastanę syna w domu.
- Bardzo śmieszne- Mario zdjął marynarkę i powiesił ją na wieszaku, a pan Goetze od razu skierował się do salonu. Mario zahaczył jeszcze o kuchnię. Na tacy ustawił 2 szklaneczki, dla ojca wziął wodę mineralną, a dla siebie wygrzebał z szafki koniak, rocznik 70, prezent na 23 urodziny od Bastiana. Powinien mieć dość alkoholu, ale ta cała Baumann podniosła mu ciśnienie.
Po chwili znalazł się w swoim eleganckim salonie. Pomieszczenie było umeblowane w tradycyjnym stylu. Na środku stała skórzana czarna kanapa i 2 fotele z kompletu. Przed nimi ustawiono okrągły drewniany stolik do kawy, pod którym rozciągnięto, przyjemny miękki dywan. Na przeciwko stał ogromny 50-calowy telewizor z kinem domowym. Całość przytulnej atmosfery dopełniały ściany wybite boazerią, ozdobny kominek ze stojącym przed nim bujanym fotelem i wielki rozsuwane, przeszklone drzwi wychodzące do ogrodu.
Mario ustawił tacę na stoliku i zapadł się w miękkim fotelu. Machał szklaneczką z koniakiem, obserwując złoty płyn i tańczące w nim promienie słońca. Czekał na wybuch ojca, który właśnie częstował się wodą. Sprawiał już trochę spokojniejsze wrażenie, ale to były tylko pozory. Od piłkarz pamiętał ojciec był cholerykiem. Nie mógł wyładowywać złości w pracy jako profesor Akademii Technicznej w Dortmundzie, więc robił to w domu. Pan Goetze zawsze przesadnie cieszył się z sukcesów syna i zawsze zbytnio się na niego denerwował, gdy coś szło nie tak. Zawsze wymagał od niego więcej i więcej. Mario nigdy nie wiedział czy było tak dlatego, że był jego najstarszym synem czy dlatego, że jako jedyny się buntował. Prawdą było jednak, że wobec jego braci Felixa i Fabiana był zdecydowanie bardziej wyrozumiały.
W końcu nastąpił wybuch. Juergen wyjął z tylnej kieszeni spodni zmiętą gazetę, o ile wzrok nie zwodził Mario był to jeden z tych dobrze sprzedających się szmatławców, po czym rzucił ją synowi, gestem nakazując by ją przeczytał. Pomocnik Bayernu przyciągnął ją do siebie i szybko przeleciał wzrokiem po pierwszej stronie. Znajdowało się tam jego wielkie zdjęcie. Jechał samochodem z butelką piwa w ręce, a drugą przytulał półnagą blondynkę. Całość dopełniał wielki napis: "Mario Goetze znów rozrabia!".
- Widzę, że jesteś z siebie zadowolony- wywarczał od niego ojciec, gdy już przeczytał.
- W zasadzie mam lepszy prawy profil, ale chyba nieźle wyszedłem-Mario odłożył gazetę i posłał mu rozbrajający uśmiech małego dziecka. Wiedział, że tego zdenerwuje i o to mu chodziło. Starszy Goetze zacisnął pięść i Mario lekko podniósł się z kanapy. Przez chwilę miał wrażenie, że ojciec chce go uderzyć.Co prawda nigdy nie był agresywny, ale był nieprzewidywalny. Ostatni raz pomocnik oberwał od ojca, gdy miał 14 lat i prawie nie zdał do następnej klasy. Dla profesora słabo uczący się syn był obelgą, którą z trudem zniósł. Gdy nauczyciel powiedział panu Goetze, że Mario jest zdolny, ale leniwy wpadł we wściekłość i spoliczkował swoje dziecko. Przed większym laniem uratowała go wtedy matka, która akurat wróciła ze sklepu. Teraz profesorowi nie poszło by tak łatwo z synem. Dużo się zmieniło przez te 9 lat, być może dla tego Juergen wyładował się na szklance odstawiając ją z hukiem na stolik.
-Uważasz, że jesteś zabawny co gówniarzu? To ci coś powiem. Szkoda, że nie jesteś taki cwany na boisku, tylko grasz jak panienka i ostatnia łajza. I możesz rozbijać się autem pijany, możesz wyrywać kolejne dziewczyny, ale to nie zmieni tego, że w tym momencie jesteś do niczego jako piłkarz. Rozmawiałem z twoim agentem i wiem jaka jest sytuacja. Chcą się ciebie pozbyć z klubu, a ty nie reagujesz na boisku tylko robisz z siebie idiotę.
Mario zanotował sobie w głowie, by zabronić swojemu agentowi rozmów z ojcem i wysłuchał tego popijając alkohol. Był spokojny z jednego powodu.  Kompletnie nie obchodziło go co mówi i co myśli o nim ten człowiek. Już nie...Kiedyś naprawdę chciał, żeby był z niego dumny, ale od kiedy porzucił mamę dla młodszej był dla niego nikim. Mario Goetze nie miał już ojca.
-Skończyłeś? To teraz ja ci coś powiem- reprezentant Niemiec wycelował palcem w Goetze seniora- To, że przyjedziesz tutaj i na mnie powrzeszczysz to nie zmieni tego, że jako ojciec byłeś, jesteś i będziesz do dupy. Teraz ja mówię- dodał widząc, że ojciec otwiera usta by coś wtrącić- Nie masz prawa wtrącać się w moje życie, bo nie  jesteś lepszy. Jeżeli uważasz mnie za dziwkarza to masz rację- junior wzruszył ramionami- ale ja tylko biorę przykład z ciebie.
Juergen Goetze poczerwieniał ze złości i wstał. Mario miał nadzieję, że skieruje się do wyjścia i na tym zakończą tą okropną rozmowę. W końcu obaj powiedzieli już to co myśleli, a pomocnik po ciężkiej nocy i jeszcze cięższym poranku chciał trochę świętego spokoju. Zdziwił się, więc gdy ojciec podszedł do kominka i wziął do ręki jedną z nagród, które stały tam w równym rzędzie.
- Masz rację co do mnie- ojciec pokiwał smętnie głową co zdeprymowało Mario.Ojciec przyznawał się do błędu?- Dostałeś ją 3 lata temu- Juergen obrócił się i piłkarz dojrzał nagrodę "Golden Boy" w jego dłoni- Wiem, że gdzieś w tobie wciąż jestem ten złoty chłopiec. Możesz mnie nienawidzić- odłożył statuetkę z powrotem-, ale to nie znaczy, że masz marnować swoje życie i swoją karierę. Weź się w garść synu- to były jego ostatnie słowa za nim zostawił go samego z głową pełną myśli.

3 komentarze:

  1. "Sprawiałby pewnie wrażenie przyjaznego chłopaka z sąsiedztwa" NO BO PĄCZEK TO TAKI CHLOPAK Z SĄSIEDZTWA XDDD taki słodki w ogóle :||
    no Mii się nie dziwię, jeny, Pączek, żeś se przejebał, to teraz masz :|
    kocham Mię XDDD rozwaliła mnie tymi tekstami. a Pączek to taki kozak, myśli, ze ten... epiej nie będę zdradzać swoich myśli publicznie, haha. nie, lepiej nie ryzykować usunięciem konta czy co XD
    biedny Pączek, współczuję mu już wizyt u Holgera XDDD
    COOO, JAK TO TATA GOETZE ZDRADZIŁ MAME GOETZE I W DODATKU TA LOCHA CHCIAŁA UWIESĆ PĄCZKA??? niech się w piekle wszyscy smażą!
    borze leśny. no ale tata Goetze ma rację, w Mario ukrywa się ta gwiazda, ten złoty dzieciak, który uciekł przed presją do Dortmundu, gdzie błyszczał. ten transfer boli. łamie serce (niemal tak samo jak Duda w Berlinie :| ) ale liczę, że w maio obudzi się ten sam dzieciak, jak na MŚ, który wie co robi i prowadzi do zwycięstwa
    czekam na kolejny, buziaki!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, przegapiłam ten rozdział, ale już nadrabiam ;)
    Współczuję Mii, wcale się nie dziwię, że zdenerwowała się jak policjanci przymknęli oko na przewinienie piłkarza.
    Uwielbiam Mario w tym opowiadaniu, pomimo iż póki co jest zepsutym, czarnym bohaterem. Jego pewność siebie i arogancja zwalają z nóg. I jeszcze te stwierdzenie, że i tak Mia będzie jego...
    Ojciec Goetzego najwyraźniej nie jest dumny z syna, ale w rzeczywistości są bardzo podobni. Oceniają się nawzajem, mimo iż obydwaj zapominają, że popełniają mnóstwo błędów.
    Można cokolwiek zarzucić Mario, ale jest przy tym wszystkim szczery i nie boi się otwarcie przyznawać do swojego zdania.
    Co mnie jeszcze dodatkowo zachwyciło w tym rozdziale to opisy, szczególnie w willi Mario. Można się było wczuć dokładnie w nastrój panujący między ojcem i synem.
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, a w międzyczasie zapraszam do siebie n piątkę:
    http://definition-of-destiny.blogspot.com/2016/07/5-patrzcie-jaki-ronaldo-sie-znalaz.html
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohhh ten twój Mario w porsche xD niby taki bad boy ale własnie takich sie najbardziej lubi
    zostaje tutaj i czekam na kolejny rozdział :D wciągneło mnie
    jeśli możesz poinformuj mnie jak coś się pojawi: http://francuski-sen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń